Świadectwa odburzonych

23 czerwca

2 komentarze



Niebieska ściana zwycięstwa

Poniżej znajdziesz wpisy osób które wyszły z zaburzeń lękowych z naszych społeczności. 


Poniższe świadectwa pochodzą z forum zaburzeni.pl oraz grupy na Facebook'u 'Stowarzyszenie Zaburzeni.PL - i Ty będziesz odburzony którą prowadzę.


Listę aktualizuję w wolnych chwilach




1. Marta: Jestem już po

Źródło: Grupa FB


Hej! Witam wszystkich! Jestem nowa-nienowa, gdyż przysłuchiwałam się czasem uważnie, czasem (z powodu dd) mniej uważnie nagraniom chłopaków, a później już samego Hewada. Moja przygoda z nerwicą zaczęła się rok temu w połowie lata od zdań: "Marta, ale Ty schudłaś. Wyglądasz, jakby coś Tobie zżerało mięśnie". - wystarczyło. Później już było z górki, udary, choroby Crohna, schizofrenie, raki-sraki. Nie obeszło się rzecz jasna bez rocd, hocd. Od pewnego czasu mam to z głowy. Nie trzęsę już dupką. Jestem silna, poukładana i bardzo wdzięczna, że mój mądry organizm się tak przegrzał i dał mi znać, jak bardzo błądzę i, że jestem tego mocno nieświadoma. Obeszło się u mnie bez terapii i leków.... Ale, jakby nie o tym chciałam w sumie. Chciałam po prostu podziękować. Nie pierwszy w sumie już raz. Chciałam powiedzieć WIELKIE DZIĘKUJĘ dla Was chłopaki. Otwieracie ludziom oczy i głowę, a w efekcie również serca. Tłumaczycie to logicznie i prosto. Pozwalacie realnie wyśmiać. Bardzo Wam dziękuję. Jesteście magicznym źródłem, z którego mogłam się napić. Trzymam wielkie kciuki za Was wszystkich. DZIĘKUJĘ ✌️✌️✌️✌️✌️ ☀️


2. Adrianna: Nerwica zmieniła mnie o 180 stopni

Źródło: Grupa FB


Nerwica zmieniła moje życie o 360 stopni. Dbam o swoje zdrowie i cieszę się każdą chwilą ( bowiem w zaburzeniu byłam pewna że umrę), przestałam palić papierosy, przestałam przejmować się głupotami, bzdurami, mało znaczącymi sprawami. Na stresy i trudne sytuacje reaguje całkiem inaczej niż kiedyś. Jestem spokojniejsza. Przestały się dla mnie liczyć rzeczy materialne i pieniądze. Bardziej doceniam dobrych ludzi w moim życiu, zaś bardziej unikam złych ludzi. Nie wchodzę w fałszywe relacje, nie przebywam z osobami które nie szanują mnie i innych. Trzymam się z dala od toksycznych osobników. Cieszę się moją rodziną, bardziej ją doceniam. Nie chowam w sobie urazy jak kiedyś. Jestem bardziej tolerancyjna. Lubię minimalizm. Spędzam mniej czasu w pracy. Nie przejmuje się opinią innych. Żyje w zgodzie ze sobą. Doceniam każdy dzień. Zaburzenie mnie uratowało.




3. Gabriel: POST ODBURZENIOWY ?

Źródło: Grupa FB


Ale najpierw przepis jaki wymyśliłem:

Dodaj akceptację, postawę przyjacielską, według uznania wyrozumiałość, trochę ignorancji, nie zapomnij o silnej woli- wymieszaj i wypij. Zalecane ćwiczenie, weź zamach i kopnij w du*ę zaburzenie i patrz jak leci na marsa. A propo sinej woli, pochwalę się, że udało mi się rzucić palenie ??

No dobra może przyciągnąłem Waszą uwagę, ten post będzie się opierał na przykładach z życia wziętych, moich wnioskach i zmianie z pesymisty na realistę, będzie tutaj sporo cenzury, bo tych głupot nie w sposób opisać inaczej.

Więc... moją nerwicę tak na prawdę zapoczątkowała trauma, te omdlenia o których pisałem wzięły się ze stresu pourazowego. To nie nerwica je spowodowała, tylko one nerwicę, teraz to wiem.

Na pierwszy ogień idzie moja historia z rezonansem, a że rzeczy drastyczne u mnie powodują zasłabnięcia, rezonans miał być z kontrastem to od razu pojawiła się myśl, że przy tym zasłabnę. Pamietam jak dziś, kiedy w poczekalni reagowałem śmiechem ale moje myśli wyglądały tak ''kur*aaaaa ???'', na szczęście mojej żonie udało się skutecznie odwrócić moją uwagę, w czasie zakładania kroplówy dostaje wiadomość następującej treści ''za tą szpile zapytaj ''a zaje*ać ci?'' Boże, to było tak głupie, ale zająłem się głupotami zamiast straszakami. Na tym badaniu trzymali mnie chyba ze 40min, ja już się zastanawiałem co oni tam ku*wa szukają ?

Po badaniu zapierniczałem na papierosa szybciej niż Usain Bolt ??Kiedy było po wszystkim ochłonąłem, wiadomo potem człowiek się martwi wynikami, ale uznałem że to normalne, kto by się nie przejął. Ahaa oczywiście popełniłem fundamentalny błąd i czytałem o objawach, dopiero potem przyjąłem to na chłodno, przecież wujek google nawet i z kataru zdiagnozuje dengę, wujcio nie jest zły, ale ma dużą fantazję 😉 Mój wniosek, to to, że sami sobie tworzymy rangę zaburzenia, sam to sobie wyolbrzymiłem w głowie. A tu okazało się że mam problemy z zatokami, potem już o nic nie pytałem ''wujka'' co najwyżej o to jak sobie pomóc z zatokami, a nawet jak jakiś artykuł przyciągnie moją uwagę, to ja oceniam czy jest on wiarygodny...

Druga historia, to historia mojego ojca a raczej jego choroba, było wtedy ciężko. Poradziłem sobie wtedy tym, że skupiłem się na bliskich, moja matka też ma nerwicę, ona boi się za bardzo oddalać od domu, a do ojca trzeba było dojechać do szpitala, i cóż nie miałem nawet głowy zastanawiać się czy moje lęki się odezwą, musiałem z nią wtedy być. W tamtym czasie moja córka była jeszcze malutka, żona również mnie potrzebowała w opiece nad dzieckiem, wtedy nie mieliśmy wyjścia, musieliśmy się wzajemnie wspierać, kolejna rzecz to nie chciałem by córka od małego widziała co to nerwica, a tym bardziej żeby nie miała tego jako wzór, także chciałem siebie i mamę trzymać w ryzach. Czułem się wtedy fizycznie do bani, zmęczenie było ogromne, bo i jeszcze praca do tego, ale jak człowiek musi to sobie da radę. Miałem wtedy nawet problem z jedzeniem, ale nie jakiś strach, raczej było to zniechęcenie. Ostatecznie wiedziałem, że tak będe się czuł, trudno żeby nie. To normalne że się boimy, szczególnie czegoś nowego, nieznanego, a chorobę ojca trudno żebym zniósł na lajcie, nie zastanawiałem się nawet czy mam myśl taką czy inną...

Kolejna historia to szkolenie w pracy BHP, no i... tam akurat były poruszane tematy wypadków w pracy i jebs w łeb, czuje że robi mi się słabo,poprosiłem znajomego, żeby ze mną wyszedł yhhhmmm nawet do drzwi nie dotarłem, i tak oto wywinąłem Jacksona na środku sali pełnej ludzi i tak oto Gabrycha sobie leży przed pierwszym rzędem ? wtedy się tym przejąłem, czułem się zażenowany, ale dziś? Jakie to ma znaczenie? Dziś już nawet nikt o tym nie wspomina, pewnie ludzie już nie pamiętają zdarzenia i pewnie mnie nie pamiętają. Fakt na trochę było o tym głośno, ja poczułem się wtedy z tym źle, spotkałem się z jakimś plotkowaniem za plecami, ale wczoraj spotkałem się z mega wyrozumiałością, wsparciem i powinienem się skupić na takich osobach a nie na bandzie idiotów, jestem ciekaw czy oni sami będąc na moim miejscu chcieliby spotkać siebie samych. I wczoraj okazało się, że znajomy ma podobną przypadłość do mnie, a no właśnie również powinienem uznać to za przypadłość,znajomi obrócili wszystko w żarty, poczułem się z tym swobodnie. Teraz wiem, że skupiłem się na niewłaściwych ludziach...

A przy okazji, wracając do ojca i moich wtedy problemów z jedzeniem, waga poszła w dół to oczywiste, powiem Wam, że słyszałem kilka razy, jaki to jestem za chudy, że powinienem to, powinienem tamto, dużo nie brakowało żebym sobie zrobił nie wiadomo jaki kompleks, ale ludzie nie znają mojego życia, łatwo komuś oceniać, ja po prostu to przyjąłem, jestem taki to jestem. Moim zdaniem są na tym świecie i ludzie życzliwi, ale i też tacy którzy nikogo nie lubią, siebie też nie i takie osoby zatruwają innym życie dla swoich egoistycznych zachcianek.

Jestem Arlecie winny podziękowania, za to co powiedziała na live, również tak mam że często przełożony prosi mnie o różne rzeczy, a zrób to zrób tamto, zastanawiałem się co on tak na mnie się uparł, ale cholera jakby uważał mnie za kogoś kto sobie nie radzi czy za kogoś kto się opiernicza to wcale by do mnie nie podszedł...

Kolejna rzecz dla mnie istotna to zaakceptowanie niewiedzy, ja nie mam gwarancji czy nie zjadę pisząc choćby ten post wracając do wspomnień. 


Bądź obserwatorem nie sędzią, pisałem że mam odczynienia w pracy z kimś w rodzaju wampira energetycznego, szczerze to jego zachowanie nie mieści mi się w głowie, aż nie dowierzam, że z początku zastanawiałem się czy to ja nie oceniam go zbyt nisko, a no właśnie, oceniłem jego za wysoko, a siebie za nisko, zastanawiałem się czy ja nie jestem dla niego zbyt surowy, a tu okazuje się, że moja intuicja miała rację. Dlaczego miałbym wierzyć innym, a nie samemu sobie? To dobry temat na zastanowienie się? Powiem Wam, że chciałbym tylko widzieć swoje miny kiedy na niego patrzę, i w porównaniu z nim, my jesteśmy spokojni jak ten je*any lotos na pierdo*onej tafli jeziora ?

Kolejna sprawa to brak asertywności, pewności siebie...

Mam kuzyna który lubił się nade mną powiedziałbym nawet poznęcać się psychicznie, myślę że to w dużej mierze poza traumą spowodowało że byłem nie pewny siebie, doskwierały mi nastroje depresyjne, byłem wycofany, tu mi pomogła książka ''Mistrz ciętej riposty'' jest ona o postawie biernej, asertywnej i agresywnej. Pomogła mi nawet jak jeszcze nie przeczytałem jej do końca otóż kuzyn ją zobaczył u mnie i już chciał mi podogryzać mówiąc '' chyba sobie nie radzisz w pracy, chyba szukasz tekstów bo masz z kimś problemy'' ja mu na to że chcę się nauczyć radzić z takimi typami jak on a mój największy problem znajduje się przede mną i w dodatku gada, jego mina była epicka ?? poczułem, że ciężar odchodzi. A na pewność siebie stosowałem afirmacje i medytacje, ja nie twierdzę, że to jest jakaś konieczność, ja po prostu to polubiłem i wczułem się, pisałem że medytacja ułatwia mi wyciszenie się, a to pozwala mi włączyć logiczne myślenie, kogoś innego może uspokajać gra na tamburynie i to też jest spoko  Zmieniłem tak swoją postawę z pesymistycznej na realistyczną, stosuję też dialog wewnętrzny, tłumaczę sobie wszystko na spokojnie i logicznie, postawa przyjacielska się też przyczyniła do tego, doradzam sobie tak jak doradziłbym w problemie przyjacielowi, traktuję siebie tak jakbym traktował przyjaciela, tutaj też wpasuje się sytuacja z liceum, kiedyś nauczycielka poleciła mi wizytę u szkolnego psychologa, ja od razu z myślą, że o co chodzi, wiem że odróżniałem się wizualnie od rówieśników, chodziłem praktycznie wiecznie ubrany na czarno i takie tam, i już sobie wymyśliłem że zostałem oceniony, że może ona uważała że ze mną coś nie tak, ale okazało się że było mi to potrzebne, powinienem być wdzięczny a nie wymyślać, teraz widzę, że za bardzo to nad interpretowałem  Ona chciała mi pomóc a ja doszukiwałem się zła.

Dodam, że wobec zaburzenia mam postawę różną, raz agresywną, raz się z tego nabijam, a czasami wystarczy krótka piła, na przykład przed snem jak coś przychodziło, pomyślałem ''śpij i nie pierd*l'' ?

Teraz mam kilka zainteresowań i pasji co bardzo pomaga, dobrze jest mieć taki swój mały świat 

Myślę, że trzeba też odróżnić lęk od takiego przyziemnego strachu, dajmy na to moja myśl o dalekiej podróży, ja raczej mam myśl czy sobie poradzę w obcym miejscu, bez znajomości języka i takie tam, a nie że dostanę tam paniki czy coś, także myśle że ta moja myśl jest przyziemna 

Uczę się też zmiany przekonań, a propo myśle że moim problemem nie są zasłabnięcia, tylko uczucia jakie sobie wpoiłem, to uczucie zawstydzenia, wpojone opinie, i sam siebie utwierdziłem w przekonaniu że w danej sytuacji tak się stanie, że zemdleje, a drastyczne rzeczy są zapalnikiem. Wystarczy, że zmienie te przkonania i założenia, sam sobie wręcz założyłem że tak będzie, nie wiem czy owa przypadłość kiedyś minie, ale zmiana myślenia to już coś, życie staje się inne chyba widać to w tym poście? Powinienem zbudować sobie poczucie bezpieczeństwa na nowo.

Tak, to nie jest łatwe, wiem. Obecnie korzystam z terapii, to też nie jest dla mnie łatwe, wywlekanie wspomnień, na terapii też nie mam gwarancji że nie zemdle, ale zaakceptowałem tą nie wiedzę.Bo wiem, że teraz przecierpię swoje, ale wiem że warto. Tak wiem, koleś z terapii klepie tu jak jakiś Budda, terapia jednak nie ma wiele wspólnego z nerwicą, pracuję nad ową traumą, nad emocjami jakie wzbudziła, jakie mam w sobie blokady, w pracy z terapeutą w sumie wszystko rozbrajam na czynniki pierwsze ?szukam gdzie i kiedy dane przekonanie się rozpoczęło. Wcześniej mam wrażenie że zabierałem się do tego jakbym zasłonił sobie oczy i grał w bierki, nie ta kolejność, brak zrozumienia co i dlaczego.

Ahaaa o sytuacji, kiedy złapał mnie silny ból głowy pisałem, ale dla przypomnienia, wtedy wiedziałem, że było to spowodowane natrętem, ale w postaci wampira nie jakiś moich myśli, także powinniśmy sobie zdawać sprawe, że istnieją natrętne myśli, a istnieje też zwykły wku*w i tyle. Tak, zastanawiałem się czy następnego będzie dobrze, ale przecież nie musi być źle, potraktowałem to jako jednorazowy incydent.

Kilka moich rad:

Perfekcjonizm to zło, może wygląda idealnie, nawet coś może wyglądać jak raj, a być piekłem kiedy się przyjrzysz.

Wybacz sobie swoje błędy, każdy je popełnia, ale super będzie jeżeli zdasz sobie sprawę z błędu, spróbujesz go naprawić, a jeśli to niemożliwe to odpuść.

Tak jak było z moim kuzynem, ja wkręciłem się w jego gierki, reagowałem złością na jego zaczepki, ale to tylko go jeszcze nakręciło, dopiero kiedy zareagowałem sarkazmem, kiedy pokazałem mu że mnie to nie rusza, dopiero się to skończyło, mam teraz z nim spokój. Teraz wiem, że takie osoby są jak pies na łańcuchu, tylko groźnie szczeka 😉

A że teraz mam podejście realistyczne to sobie przetłumaczyłem objawy somatyczne tak: mamy układ nerwowy, mamy mózg, nie jesteśmy bezmózgie yeti, ten układ reaguje i zawsze będzie.

Czasami jak mnie coś męczy, to zapisuję takie myśli, kiedy uda mi się uspokoić to już inaczej na te zapisy mogę spojrzeć.

Akceptuj siebie i swoje wady, ja na przykład jestem dość nieśmiały i jakieś wystąpienia nigdy nie były i nie będą moją mocną stroną i co z tego?

No i sakramentalne: teraz wiem, że w zaburzeniu powinienem zobaczyć co najwyżej małego padalca, a ja zrobiłem z tego Jurastic World, no ku*wa wszędzie biegały dzikie dinozaury ??

A co do intuicji, nie jestem nieomylny i super mądry, ale lepiej się uczyć na swoich błędach niż cudzych opiniach.

Na koniec, może to co napiszę jest kontrowersyjne, uważam że ludzie mający etykę, moralność nie robią nie wiadomo jakich rzeczy czy nie wiadomo jakiego zła. Takie moje odniesienie do osób które boja się, że coś zrobią czy oszaleją, nie bójcie się, macie hamulce? Macie ludzką etykę i moralność? A czy ludzie czyniący przestępstwa to mają? Taki się nie zastanawia czy się boi, czy to taka myśl czy to lęk, oni tego chcą, i to robią i to jeszcze ich ekscytuje, tak ja uważam.

Oczywiście co napisałem odnoszę do siebie, może się ze mną nie zgodzicie, a może to pomoże choć jednej osobie. Nie wiem nawet czy mogę siebie nazwać odburzonym, nie mam nie wiadomo jakiej wiedzy, nie jestem w stanie odpowiadać tak na pytania jak nasza tutaj administracja, ale czuję że to moja droga, robię tak jak czuję, po prostu. A i należy pamiętać, że nawet bez zaburzenia życie będzie pełne wyzwań, będą się zdarzały różne sytuacje, ale to od nas zależy co zobaczymy.

I jeszcze dziękuję wszystkim z administracji i moderatorów, jesteście the best of the best, dziękuję za Waszą postawę przyjacielską, serio poczułem przyjacielskie relacje ????????

Trzymajcie się jaskółeczki."


4. Ania: Cuda się zdarzają!

Źródło: Grupa FB


"MOJA HISTORIA ODBURZENIOWA ❗❗❗❗

Zaczęło się w 2018 roku jesienią ...ni stąd ni z owąd z samodzielnej pełnej życia kobietki stałam się niesamodzielnym kłębkiem nerwów.... Początek to objawy ze strony układu pokarmowego niby zespół jelita drażliwego.... bardzo mi to dokuczało....ale jakoś się z tym uporałam , następnie to co spowodowało we mnie największy lęk o swoje życie i zdrowie nagły spadek sił nie miałam siły ustać 2 minut w miejscu a i siedzenie 2 lub 3 minut we względnym spokoju było mega trudne dla mnie.... Dodatkowo zaczęło mi doskwierać uczucie spadania do tyłu ....napady gorąca , bóle pleców, ból głowy ponad miesiąc dzień w dzień....nie wiedziałam co się ze mną dzieje bardzo się bałam.... wciąż płakałam sądziłam że to jakaś poważna choroba szukałam po lekarzach. ..... I ciągle nic zdrowa!!!! Wpadłam jednak na trop tego że jak wzięłam magnez i witaminę D3 odczuwałam przypływ sił .(czyżby układ nerwowy?...)...nadal nie wiedziałam co mi jest.....Lęk był ze mną wszędzie dosłownie wszędzie i pokoleji odcinał mnie od wszystkiego co kochałam co lubiłam byłam niesamowicie płaczliwa już nawet łez mi zaczęło brakować.... W grudniu 2018 nabawiłam się okropnego bólu w klatce piersiowej i lęku już przed wszystkim sklepy przychodnia kino itp a czara goryczy się przelała gdy pojechałam sama z dziećmi na zakupy do Biedronki i przy kasie zaczęłam czuć suchość w ustach mega gorąco i kołatanie serca bardzo bałam się że zemdleje i strach przed mdleniem stał się moim konikiem nerwicowym....nie wytrzymałam uciekłam ze sklepu i to była ostatnia moja wizyta w sklepie na długo.... Również zostawanie samej w domu , spotkania z przyjaciółmi wyjazdy stały się niemożliwe lęk zabrał Wszystko... zostałam odcięta przez lęk od wszystkiego gdy własnie w grudniu okazało się że moje emocje wywołały nadciśnienie nie byłam w stanie iść do lekarza znanego i lubianego przeze mnie, lęk mnie trzymał w sidłach odcinał mi drogę bólem w klatce , sennością miękkimi nogami oślepiało mnie też jasne światło, a ja zaczęłam unikać WSZYSTKIEGO!!!nawet myśl o pójściu do sklepu powodowała we mnie ból w klatce piersiowej i zatykanie i wzrost ciśnienia..... Zaczęłam szukać co mi może być wujek Google oszacował że to nerwica lękowa z agorafobią.... szukałam dalej w necie i niestety prognozy nie były dobre wszędzie pisali że z tego się nie wychodzi!!!! Gdzieś trafiłam na książkę Szaffera "Pokonałem nerwicę" łykałam ją wręcz z ciekawością i coraz większą nadzieją że może jednak z tego się wychodzi.....Dalej już mniej po omacku drążyłam internety znalazłam na YouTube Historię pewnego pana któremu dolegało to co mi oglądałam jego filmy jeden po drugim aż wspaniały YouTube odtworzył mi film Hewada zainteresowalo mnie to co mówił i stamtąd trafiłam na grupę Stowarzyszenie Zaburzeni.pl ❤️❤️❤️❤️❤️ na Facebooku ...to była druga połowa nadal grudnia 2018 zaczęłam czytać moduły z grupy , śledziłam również to co się dzieje na bieżąco na grupie.... Wszystko przyjmowałam z pokorą ale i niedowierzaniem no bo jak jak ja miałam iść tam w te lęki i się w nie zanurzać akceptując to że są no jak ????to było trudne do zrozumienia a jeszcze trudniejsze do wykonania ale, skoro tak tam pisali że tak trzeba i to działa w styczniu 2019 gdy przetrawilam to jakoś kazałam mężowi zawieźć się do Rossmanna i prosiłam by ze mną tam wszedł.....jednak w rezultacie sama weszłam kupiłam na szybciocha farbę do włosów i stałam przy kasie na miękkich nogach jak z waty szczęśliwa że się udało po tym widziałam że rady z grupy są trafne i wszystko starałam się robić jak piszą na grupie ? każdy maly krok w stronę powrotu do normalnego życia dawał mi taką radość że pragnęłam więcej i więcej... Jeszcze w pewnych sytuacjach stosowałam unikanie mój mąż i dzieci ogarniali zakupy i wspierali mnie jak umieli fizycznie i psychicznie ,Ciagle zdobywałam wiedzę na grupie , zaczęłam zauważać że mimo tych wszystkich objawów nic mi się nigdy nie stało....ale ta niepewność dalej ze mną była....powoli zdobywalam się na coraz więcej miejsc do których chodziłam na coraz więcej spotkań choć nerwica serwowała mi wtedy zawroty głowy , bujanki uczucie dziwności.... Zaczęłam czytać dużo książek o nerwicy i lękach , zaczęłam przykładać dużą wagę do samorozwoju do dbania o moją psychikę , zrozumiałam że nie mogę dusić w sobie czegoś co chce powiedzieć bo tak myślę tylko dlatego by nie wywołać kłótni z kimś....Gdy zrozumiałam że nie muszę bać się zostawać sama w domu w obawie przed napadami lęku i paniki , bo i tak nikt inny mi nie pomoże niż ja sama sobie , strach przed tym minął....ale jak to nerwa nie odpuszczala znalazła mój słaby punkt równowaga, bujanki, zawroty do tego stopnia że bałam się chodzić bez kogoś lub czegoś do podtrzymania długo towarzyszyło mi uczucie że boję się tam iść bo się przewroce , to również minęło wtedy gdy poprostu przestałam o tym myśleć!!!!. Dokuczaly mi problemy z oddechem szczególnie jak się mu zaczynałam przyglądać, gdy przestałam w niego wnikać przechodziło, a czasami poprostu wystarczyło przewietrzyć pomieszczenie bo zwyczajnie było duszno tak po ludzku nie nerwicowe duszno..... Miałam wiele objawów o których już pewnie zapomniałam ale wszystkie one mają jedną wspólną cechę --->im więcej nadaje się uwagi objawom tym mocniej one dowalaja,gdy się je olewa lub akceptuje i olewa Wszystko mija!!!!!Gdy zaczęłam kierować się rozsądkiem wszelkie sytuację które mi się zdarzały racjonalizowałam, i gdy zaczęłam pozwalać sobie na gorsze dni na gorsze samopoczucie bo przecież nie jestem cyborgiem Wszystko zaczęło być normalne wszelkie ograniczenia jakie serwowała mi nerwica zaczęły zanikać! Morał jest taki że nie możemy we wszystko zbyt bardzo wnikać , pewne rzeczy sprawy i sytuacje są takie a nie inne i nie należy w nie wnikać ani próbować ich zmieniać, trzeba brać Życie takie jakim jest i cieszyć się każdym dniem, nie skanujmy swojego ciała nasze ciało jest doskonałą konstrukcja która nas ostrzeże o zagrożeniu gdy będzie trzeba nie musimy non Stop skanować się, za to powinniśmy znajdywać czas na wypoczynek na relaks na sen .....to bardzo ważne ❤️? Na chwilę obecną Racjonalizuje i Akceptuje , nie skanuje nie wkręcam się i czuję się lekka wolna i szczęśliwa!!!! Bardzo serdecznie dziękuję Hewadowi, Arletce ,Ewelinie , Edytce za to piękne miejsce gdzie cuda są możliwe ,za tą wiedzę i wiarę która mi daliście tu na naszej cudownej drogocennej grupie . Dużym wsparciem był dla mnie również mój mąż oraz moje dzieci którym dziękuję dzięki wam wszystkim nigdy nie musiałem sięgnąć po leki by wyjść z nerwicy dziękuję kochani. Nie obyło się bez łez właśnie teraz gdy czytałam to dla sprawdzenia ????❤️❤️❤️❤️ I mimo iż jak twierdzi Arletka że jestem w 100 procentach odburzona będę z wami na grupie ponieważ pomaganie innym pomaga i mi ❤️❤️❤️❤️❤️."


5. Wyzdrowiałem (Autor: unknown_c4hir)

Źródło: Forum


Witam z powodzeniem mogę stwierdzić że wyzdrowiałem i jeżeli mogę od siebie powiedzieć o co chodzi w "odburzeniu" czy jak to nazwiecie to po prostu o odzyskanie świadomości z myśli , możesz po prostu obserwować myśli nie nadając im uwagi i tyle nie ma tu żadnej filozofii czy nauki po prost nie nadawać uwagi myślą 🙂 Możesz być w pełni świadomy i obecny bez potrzeby gonienia za myślami i problemami , jak raz załapiesz o co chodzi to może znowu dasz się wciągnąć ale cierpienie sprawi że znowu wrócisz do "nie myślenia", oczywiście nie tracisz zdolności myślenia , a raczej możesz traktować myślenie jako narzędzie ale nie jesteś już jego niewolnikiem ! NIC CI NIE JEST I JESTEŚ WOLNY TYLKO O TYM NIE WIESZ , W KAŻDYM PRZYPADKU ! jesteś świadomością która jest świadoma myśli i emocji możesz je obserwować ale to wymaga trochę czasu zanim załapiesz że nic ci nie jest.TO tylko emocje i myśli.


6. Odburzony! (Autor: Krystian S)

Źródło: Forum

Siemanko

Dokładnie rok temu opusciłem forum i powiedziałem sobie że wróce tutaj aby napisać post odburzający, 
no i jestem.  Tak udało sie wygrałem z tą francą, nie będe tutaj się rozpisywał co i jak robiłem, być może wrócę kiedyś z bardziej obszerną historią na ten temat,
Najważniejsze to wierzyć w to że sie uda... wierzyć ze nadejdzie taki dzień jak u mnie dzisiaj gdzie pisze ten post...przedewszystkim traktować nerwicem lęki itd. jak by tego w ogole nie było...
Jeśli chodzi o dd, dosyc często wraca, gdyż prowadze dosyc stresujący tryb zycia, praca(przedewszystkim, ale lubie ta robote) moja mała kochana gwiazda Zuzia  (przez co często sie nie wysypiam a u mnie nasila to objawy) siłownia, djka, jeste ciągle w biegu  lecz traktuje dd tak samo jak traktowałem nerwice i tak jak przychodzą objawy tak samo szybko odchodzą  dlatego trzema mieć na to wszystko wylane !! 

Chciałbym bardzo podziękować twórcą tego forum! (Dzięki wam trwało to tylko 1,5 roku), Schaniss (nie wiem czy mnie jeszcze pamiętasz, ale twoje rady i rozmowy na czacie bardzo mi pomogły) , Sub Zero (ty też pewnie mnie już nie pamietasz, ale Twoje wiadomosci priv o DD dały mi bardzo dużo )

Jeszcze raz wielkie dzięki za to forum, robicie mega robote!


7. Sebek odburzony! (Autor: kamilpc)

Źródło: Forum

Naprawde nie mam pojecia co mam napisac ,trafilem tu 4 msc temu ,oczywiscie ze wszystkim co mozliwe w nerwicy. Nerwica pojawila sie w waznym momecie w moim zyciu ale wiedzialem ze trzeba walczyc o swoje zycie i tak zrobilem.Nie chce sie rozpisywac za bardzo  Kazdy z was wie jak ciezko jest w nerwicy itd.
Dobra przechodze do punktow bez ktorych moje odburzanie by sie nie udalo :

-poznanie mechanizmow nerwicy
-akceptacja zaburzenia
-potraktowanie wszystkich objawow somatycznych ,myli ,obaw itd jako calos (wrzucenie wszystkiego do jednego wora z napisem NERWICA)
-OCZYWISCIE DZIALANIE CZYLI WPROWADZENIE WSZYSTKICH METOD RADZENIA SOBIE Z NERWICA W ZYCIE I PRAKTYKOWANIE TEGO SUMIENNIE
-RZYZYKOWANIE NA WSZYSTKO CO NERWICA PODSUWALA

-postawa przyjacielska wobec siebie
-zycie pomino objawow ,zycie z nerwica nie nerwica
-Oczywiscie IGNOROWANIE TEJ SUKI

Nie napisalem tu nic nowego to wszystko jest tutaj na forum pieknie ,wspaniale wytlumaczone ,wszystko zalezy od nas czy z tego skorzystamy.

Ze swojej strony chce podziekowac :
Administratorom:Divin ,Victor,Ciasteczko
Subzero ,Arletka,ITI,BruceWayne,ddd,Kondrad W,Nierealna,bart
I wiele wiele innych osob ktory bardzo mi pomogly !!!! 

Naprawde dziekuje wam serdecznie za wszystko ,za wasze prace na forum,wsparcie i bezcenna wiedze.Jeszcze raz dziekujeeeeee !!!! Jestescie kochani     


8. Sajonara (Autor: bart)

Źródło: Forum


Witam z racji tego ze nie miewam juz stanow lekowych od kilku tygodni smiem sadzic ze bledne kolo lekowe nie wytrzymalo z moim uporem i sie posypalo . Chcialem napisac to troche wczesniej ale czekalem i obserwowalem moje humorki emocjonalne . Ktore miewam ale doszedlem do wniosku ze to normalne robotem nie jestem a wiecznie super zajebiscie tez czuc sie nie bede . Nie bede pisal tutaj co jak sie zaczelo bo to bez sensu moim zdaniem poniewarz wpadajac w lekowe bledne kolo (nerwice , zaburzenia lekowe ) Czlowiek zmienia sie , przekracza pewna granice ktora jest cholernie ciezka do wytlumaczenia bo to trzeba poczuc niestety albo stety . Co mnie najbardziej pomoglo zeby akceptowac zaburzenie to przedewszystkim chyba zmiana myslenia z musze na moge ale nie musze . Czyli gdy dostawalem atakow paniki kiedys musialem je kontrolowac co zwiekszalo moja uwage i pietnowalo lek , gdy zaczolem podchodzic do tego w sposob , ok mam atak paniki ale nie musze mu ufac ze mi sie cos stanie i nie musze sie skanowac pomimo tego wszystko zaczelo slabnoac z tym ze tego nie mozna zaowarzyc tu i teraz tu trzeba zaryzykowac ze to sprawi przekroczenie tego lekowego badziewia i pokazanie sobie przedewszystkim ze to bujda na kolkach . Odburzanie to bardzoooo mozolna praca i niesamowicie wymagajaca uporu . I oczywiscie nie wychodzilo wszystko odrazu ale pomimo tego ze mialem kryzysy nie zatapialem sie w nie dosc mocno i czesto bo nie mowie ze ta akceptacja na sile wychodzila za kazdym razem . Popelnialem bledy za ktore sie nie karalem a wrecz przeciwnie dodawaly mi sily do tego ze nastepnym razem wytrzymam dluzej z ta akceptacja i co zwiazane z tym zawsze mocniejszymi atakimi paniki lub natlokiem mysli mocniejszymi niby urojeniami i wizjami jakie sobie wyobrazalem ( to chyba najgorsze gowno , dostajesz mysl a nagle wyobrazasz sobie ze to sie dzieje lub ze cos widzisz pomimo pelnej swiadomosci ze to bujda ( to niepodwarzalna oznaka ze nie jestesmy chorzy psychicznie ) )

Z czasem zaczelo zmieniac sie moje podejscie udzielalem sie na forum co mysle tez mialo bardzo duzy wplyw na moja akceptacje bo odpisujac komus pisalem zawsze to co czuje i jak ja podchodze do tego to zaczynalo sprawiac ze ja podswiadomie zaczolem wierzyc w to odburzenie w ta nerwice w te wszystkie akceptacje ryzykowania itd itd . ( to zaowarzam dopiero teraz gdy glebiej zatapiam sie w te swoje stany z przeszlosci ) . Ale trzeba tez zastanowic sie jak czujemy forum i czat.. jezelo ty wchodzisz tam odpisywac ludzia na posty dzielic sie z nimi swoim uporczywym dzialaniem to super bardzo to fajne ,nie skupiasz sie na sobie tylko na pomocy bo kazdy jest empatyczny na swoj sposob , natomiast jezeli ty wchodzisz na forum napisac o tym ze ty tez tak miales ale teraz masz cos innego a ze wczoraj byl taki wkret a dzis jest inny ale pomimo to starasz sie akceptowac to chyba nie wiesz co to znaczy akceptowac . Tzn ty to akceptujesz jak tak mowasz ale tylko swiadomie tu trzeba akceptowac to emocjonalnie to bedzie sprawiac ze ataki beda slabsze uwaga bedzie slabsza nie bedzie checi na zalenie sie bo nawet do glowy to nie bedzie wam przychodzic , to bedzie sprawiac ze poprostu zaburzenie bedzie odsowalo sie na book zaczna wychodzic inne rzeczy normalne  . I to moja teoria jezeli ktos sie z nia nie zgadza bo napewno tak bedzie :DD to widocznie jeszcze ma watpliwosci i zqburzone emocje bo osoby odburzone przyznaja mi racje .Nie ma litosci dla objawow jest tylko jedno wyjscie zakceptowac To sie czuje. Nerwica i to co sie dzialo w momencie zaburzenia to dla mnie jest smieszne na dzien dzisiejszy , czasem sie zastanawiam.z czego ja taka afere robilem ale wkoncu bylem w innym stanie umyslu moje priorytety zyciowe krecily sie tylko w kolo mnie i mojego zachowania tego jak widze co czuje czy nie wariuje juz .
Dziekuje Victorowi ktory od czasu do czasu stawial mnie do pionu naprawde . dziekuje Hewadowi , J erremu , Taci ( ktora mnie na poczatku odburzania uspokajala a pozniej sie to odwrocilo ) Nierealnej , Kamieniowi za te wpisy ktore tez byly kluczem , Liptonowi , Dankanowi
Napewno by sie znalazlo pare osob ktorym bym chcial bardzo podziekowac ale teraz nie przychodza mi do glowy za co serdecznie przepraszam i Dziekuje .

Czuje sie odburzony i to nie jest zaden przeswit czy cos innego poprostu nie mam lekow .
Moglbym tak pisac i pisac ale cala wiedza jest na forum ja trzeba poprostu zinterpretowac po swojemu i najwaxniejsze wdrazac , lapac sie na tych momentach ze to nerwica teraz dziala starac sie ja obserwowac to tez wazne . Dodam ze Nerwica nie jest taka zla ona chce nam uswiadomic tylko zebysmy spojrzeli troche inaczej na nas samych , na nasze zycie , problemy itd . Jezeli zaczniecie traktowac ja w sposob drogowskazu a nie czegos strasznego to automatycznie staje sie to odburzaniem , ja zmienilem swoje zycie . Mam pelno zlych nawykow ktore mnie ciagna ale to tylko nawyki ktore nabylem , to nie jest nic na stale mozna wszystko zmienic i mozna byc tym kim chce sie byc . Zmieniajcie swoje podejscie , robcie zawsze krok do przodu ponad zaburzenie .


9. Wyzdrowiałam z nerwicy

(Autor: Malayya)

Źródło: Forum


Parę lat temu obiecałam sobie, ze kiedyś pozbędę się tej francy nerwicy to o tym napiszę na forum które bardzo wiele mi pomogło. Na nerwice lękowa cierpiałam 5 lat. Zaczęło się dość niewinnie, lekkie ataki, obawy przed wyjściem i omdleniem. Potem się nasiliło, doszły obawy o zdrowie a także w końcu ze zrobię coś sobie lub komuś. Kreciłam się z tym długo. Ratowałam się psychologiem ale nie wiem co to była za terapia a takze poczatkowo lekami. Leki odstawiłam na własną prośbę gdyż nie dawały mi ulgi a do tego zauważyłam, ze dobre samopoczucie na nich jest sztuczne. To forum wówczas, psycholog i przede wszystkim Victor, który nieustannie mi odpisywał na pw i któremu strasznie jestem wdzięczna za to, i za to ze opisał swoją historię, to wszystko sprawiło że w końcu zrozumiałam...trzeba wszystko do siebie dopuścić. Tak ameryki nie odkryłam ale to uderzenie w świadomość że ja musze to zrobić było tak duże że od tej chwili za każdym razem, dopuszczałam do siebie to co mi podpowiada nerwica. Po jakos 10 miesiącach zaczeło puszczać, było tego coraz mniej i mniej i mniej i mniej aż pojawiac się zaczeły przerwy tygodniowe, potem miesięczne i tak od 3 lat nerwicy nie mam.
Wiem że każdy czeka na to aby to usłyszeć i ja też czekałam. I naprawdę kiedy nerwica schodzi nagle nie ma tych obaw w glowie. Nie ma tego, że w ogóle utrata kotnroli was przeraza, że boicie się że bół głowy to rak, że boicie się że zabijecie siebie lub kogoś. Zupełnie jakby to nigdy nie istniało 🙂
To tak w skrócie bo tak naprawdę żadne słowa nie powiedza wam tego co macie robić. To juz jest zapisane, tu chodzi o to aby każdy doszedł do odpowiedniego momentu (ja byłam głupia że tak długo wierzyłam tym myślą) i aby kazdy karmił się tak długo wiedzą, aż zaskoczy. Tak było w moim wypadku.
Walczcie o siebie!


10. Jak wyszłam z zaburzenia lękowego

(Autor: kwiateczek)

Źródło: Forum


Witam mam na Imie Ania i mam 25 lat. Z nerwica lekowa z myslami natretnymi męczyłam się od 2009 roku do 2011. Lęk bo tym jest nerwica bardzo uprzykyl mi zycie a nawet bym powiedziala ze swojego czasu uczynil ze mnie kaleke.

Bo calkiem wykluczyl mnie z normalnego zycia i istnialy tylko moje mysli i omoje objawy, reszta to byla tylko jakas nedzna proba zycia z tym wszystkim. Niby zylam ale jednak nie zylam bo wszystki moj czas poswiecalam na lęk i jego objawy oraz wszystkie swoje mysli natretne.

Chcialam wstawic tu swoja historie bo kiedys wstawilam na inne forum ale nie moge niestety tego odnalezc. Po nowym roku postaram sie napisac to raz jeszcze bo niestety dysk byl formatowany i stracilam swoje zapiski ?

Ogolnie zaciekawilo mnie to na tejh stronie ze sa tutaj informacje ktore sa moimi wnioskami na temat wyleczenia sie z nerwicy i natretnych mysli. Dlatego postanowilam zalozyc tutaj ten watek bo bardzo pasowalo to wszystko bedzie do tematyki.

Z nerwicy i natretnych mysli wyleczylam sie calkiem. Pozbylam sie tego wszystkiego za pomoca nie az tak skomplikowanych czynnosci ale zarazem trudnych do wdrozenia bo wymagaja one zaangazowania emocjonalnego.


Ale slowa jakie oddaja sens to to ze aby wyleczyc sie z nerwicy trzeba pozwolic nerwicy zaistniec. Trzeba pozwolic na zaistnienie lękowi, objawom czy atakom paniki.

Ogolnie zatytulowalam tak temat bo czesto jeszcze mail do mnie krazy w sieci, i czesto ludzie zadaja pytanie jak pozbyc sie nerwicy. Chyba kazdy kto pozbyl sie wie dobrze ze odpowiedz na takie pytanie nie jest latwa do sformulowania a zarazem bardzo latwa. Bo zeby ktos zrozumial co my zrobilismy aby lęk przeszedl musialby znalezc sie w naszej glowie, wlasnie tutaj zachodza wszystkie potrzebne zmiany i reakcje.

U mnie problemem nie byly ataki paniki, choc i one sie pojawiali co jakis czas. Dla mnie problemem byl lęk ktory trwal bez przerwy, i wielka somatyka czyli bardzo duzo objawow fizycznych oraz psychicznych jakk chocby derealizacja.

Poddalam sie zupelnie napieciu o to co bedzie i o to jak wyrzucic ta nerwice z siebie. Podczas gdy nerwicy wyrzucic sie nie da. Bo nerwica to jest nasza wlasna emocjonalnosc, nasze wlasne obecne emocje, nerwica mowiac mam na mysli LĘK.

Bo nerwica to tyle samo co lęk.

Temat ten też tak nazwałam bo mnie bardzo pomoglo poszerzanie wiedzy o lęku i o tym co mozna zrobic aby sie pozbyc odczuwania go. I tak naprawde czytanie i wyciaganie wnioskow i wdrazanie je w zycie jest dla mnie osobiscie do tej pory kluczem do szczescia.

Nie tylko jesli chodzi o nerwice ale o wszystko co dotyczy naszego zycia. Wszystko co czytamy o nerwicy i o tym jak inni sobie z tym radza, trzeba przetworzyc w glowie i wyciagnac z tego dla siebie cenne informacje.

Nigdy nie spotkalam czegos co pozwoliloby mi nagle wyjsc z nerwicy chociaz tego bardzo oczekiwalam, oczekiwalam tego po psychologu ale tez sie nie doczekalam, bo to wymaga naszego myslenia i naszego wlasnego wdrazania w zycie tych wszystkich rad czy porad i wlasnych interpretacji w zaleznosci od naszych lęków.

U mnie kluczowym elementem bylo pozwolenie na wystapienie nerwicy. Mialam objawy uczucie leku, bralam rozne leki ale w koncu odstawilam bo leki wedlug mnie mnie zamulaly chociaz psychiatra mowil ze tak ma byc wedlug mnie nie pomagaly jak powinny. Leki to zreszta chyba tylko przykrywka.

Ja sie zmagalam z tym ciagle trwajac w objawach i przeczuciu ze tej nerwicy to sie musze pozbyc i jak najszybciej wypchnac te objawy i te wszystkie natretne i niechciane mysli. Chcialam to usunac w try miga i im bardziej chcialam tym bylo gorzej bo robilam to niewlasciwie. Bo ja zamiast naprawde sie tego pozbywac to sie nakrecalam, bo zamiast swobodnie ukrecic leb nerwicy, zylam tymi objawami ciagle pytajac JAK TO ZROBIC.

I tu wlasnie trzeba pozwlolic nerwicy na emocjonalne istnienie. Poddac sie nerwicy ALE NIE poddac sie strachowi przed objawami tylko przepuscic ten caly lęk te cele objawy przez siebie, przez swoje cialo nawet w tych najgorszych momentach, objawach czy natretnych myslach. Mysla tak samo trzeba pozwolic zaistniec, przepuscic je przez umysl, przez swiadomosc i pozwolic odplynac bez angazowania sie w nie.

Przyswoic nalezy fakt ze tak nas nerwica zlapala i nie ma teraz zmiluj bo to nie jest ani grozne ani chorobwe, nerwica to nie choroba! To my pozwalamy sami na to aby odczuwac to tak jakby choroba bylo. Jak macie ataki paniki czy lęk pozwolcie sami mu trwac, codziennie czujac go pozwolcie mu istniec i traktowac jako swojego dobrego znajomego. Tak samo pozwolcie istniec mysla natretnym. Ale uwaga! Pozwolic istniec oznacza ze akceptujesz te objawy ze wystepuja i mysli przy czym nie dajesz sie wciagac we wszelkie rozwaniania natretne i nie dajesz sie wciagac w watpliwosci.

Jak masz watpliwosci nie idz za nimi. Komentuj to nerwica, mialem badania, tak sie to objawia.

Pozwol istniec nerwicym pozwol istniec atakowi paniki jak nagle przyjdzie. To wszystko sprawia ze nerwica mija bo nerwica jest cala jedna wielka watpliwoscia co do swojego stanu zdrowia. Chocby nie wiem jakie opinie byly na internecie o tym czym jest nerwica, ona jest zyciem watpliwosciami z przez objawy jakie mamy. Dlatwego pozwalajac na istnienie i widzac ze to wszystko jest o kant tylka do rozbicia, rozwiazujemy petle strachu i to mija.

Nie ma co sie ludzic ze to nastapi w tydzien. Mnie zajelo to 7 miesiecy i to 7 miesiecy walki o swoje i pozwalanie na istnienie nerwicy, co nie bylo takie proste dla mnie.

Ale glownie ten temat zrobilam po to bo mnie i uwazam ze kazdemu moze pomoc wyciaganie wlasnych wnioskow z opisow innych, mnie pomoglo czytanie ludzkich doswiadczen i przemyslen na tematy wyleczenia sie z nerwicy, czytanie roznych ksiazek ktore podam tez za jakis czas.

I jak bylam jeszcze znerwicowana, to przegladalam wszystko co popadnie w internecie na temat wyleczenia sie (to jest dobry sposob na to aby zyc czyms innym niz objawami siedzac w domu) i wszystko to drukowalam. Potem w lozku czytalam sobie te kartki. Obecnie sprzatajac mam cala kupe tych kartek z zapisami ludzkich ciekawych opisow zmagan ale tez i histori nerwic. Histori pisac tutaj nie bede ale opisy wyzdoriwen tak, bo mysle ze kazdy powinien budowac w sobie wiedze o nerwicy bo tego nigdy za wiele.

Z racji tego ze mam to wszystko na kartkach i jest tego naprawde duzo, bede wyszukiwala ciekawych opisow i przepisywala na komputer i wklejala do tego watku co jakis czas, co najmniej raz w tygodniu cos wkleje.

Mysle ze warte to jest mojej pracy a i tez miejsce do tego dobre.

Kochani :*** bierzcie sie za swoje nerwice i lęki, wezcie to w swoje rece.

Na poczatek przepisze cos takiego a od siebie polecam dwie ksiązki:

Anny Polender "Pojedynek z nerwica" oraz

Kurt Tippertein "Co choroba mówi o Tobie"

"I m bardziej bedziesz przed atakami uciekała i sie ich bała tym więcej bedą cie gonic i nigdy sie od nich nie uwolnisz.

Posłuchaj ja jeszcze dwa miesiace temu nie byłam w stanie na krok wyjsć sama z domu ,a co dopiero isc do pracy.

Wreszcie sie wzięłam za to i powiedziałam sobie koniec.......zaczelam wychodzic na sile ataki łapaly mnie jeden za drugim ,bylo strasznie ciezko o malo nie wycofalam się w pewnym momencie,ale dzięki wiedzy o nerwicy z ksiażek i innych zrodel postawiłam temu czoła ,zrozumiałam to co się dzieje i zaczelam przechodzic te ataki juz nie ze swiadomoscia jakiejs niewiadomo jakiej katastrofy ,tylko tlumaczylam to sobie normalna reakcja na strach ,nawet zrozbiłam sobie takie porownanie- reakcja na infekcje w organizmie jest wysoka goraczka-jak sie przy niej czujemy? kazdy w tym momencie ledwo zyje ,ale nie martwimy sie tym bo wiemy ze to nie jest grozne to tylko reakcja naszego organizmu ,czemus ona ma słuzyc i musi byc taka nieprzyjemna i silna.

Gdyby nigdy nikt nam nie powiedzial czemu ma sluzyc ta goraczka i ze to normalne ze tak sie wlasnie wtedy czujemy ,zapewne dostajac ja pierwszy raz bez takiej wiedzy myslelibysmy ze umieramy.A nasz organizm calkiem niezle znosi taki stan ,i potem normalnie funkcjonuje..

TAK SAMO JEST Z PANIKĄ I LĘKIEM, to jest jakas tam reakcja organizmu na strach ktory my sobie wmawiamy ,nasz organizm musi w ten sposob reagowac zeby chronic nas przed niebezpieczenstwem, ( KTÓREGO NIE MA, ALE MY SOBIE WMÓWILIŚMY, ZE JEST ) ....to masz akurat dobrze wytlumaczone w tej ksiazce*strach......*

Tak wiec od kiedy dotarlo do mnie ze to jest normalna reakcja organizmu ,ktora nie jest wcale grozna i nasz organizm dobrze ja znosi ,nie pozostaje zaden slad po niej (bo ani nie slepniemy ,ani nie dostajemy zawalu ,ani nie jestesmy sparalizowani) , PRZESTAŁAM SIE BRONIĆ PRZED TYMI ATAKAMI tylko dalam im sobie swobodnie przezemnie przeplywac ,nie stresujac sie nimi i nie nakrecajac ,aż w pewnym momencie one zniknely ,pozbyłam sie mysli ktore je wywolywaly ,i oswoilam swoj strach przed nimi."

I tak samo sie to tyczy ataków paniki jak i lęku który wystepuje codziennie. Pozwolmy mu istniec i nie zajmujmy sie tym chociaz czujemy sie strasznie.

Wstawiam teraz post, który być może wielu uzna za dziwny to jednak stanowi on wazna wskazówkę co do podejścia do nerwicy, akceptacji llęków i samej nerwicy.

Akceptacja taka powoduje w dłuższej perspektywie zmiany w nas i w naszym podejściu do nerwicy. Prawdziwie akceptując, przyzwalając na to robi się lepiej a potem coraz lepiej ale trzeba zawsze wtedy akceptować to, że jeśli będzie gorzej znowu? To co z tego!

Wtedy zdrowiejemy, wstawiam ten post bo sama podobnie do tego podchodziłam i z nerwicy lekowej wyszlam.

Cos bardzo optymistycznego

Myślę, że mam dla Was wspaniałą wiadomość. Bo wiem jak ja kiedyś sam szukałem takich tematów. Czy nerwicę można wyleczyć, czy ktoś wyszedł z agorofobi? szukałem, bo myślałem, że będę zkazany na cierpienie do końca zycia!

Chorowałem, a raczej przechodziłem przez ta Nerwicę Lekową. powiem wam dziś, że to najpiękniejsza rzecz jaka mnie w zyciu spotkala. Ktoś pomyśli DEBIL. Oj nie moi kochani, to dar od Boga, bo nigdy w zyciu tak byś sie nie poznał gdyby nie fobia! to ona powoduje, że musisz zagłębić się w siebie. Ale nie o tym chciałem.

Moi kochani to że wyszedle z nerwicy - to już wiecie - ale to że zrobiłe to bez tabletek - to już prawie nie możliwe. Prawda? czy tak myślisz!? GOWNO PRAWDA - a czy bez tabletek można wejść w fobię? Można!!! tak samo mozna wyjść z niej!!! I daje wam na to 100000 procent gwarancji!

Na początek dam wam pewną modlitwę, którą sam napisałem i w która uwierzyłem. Bo uwierzyć w siebie i w zdrowie to głowny klucz do sukcesu. tak jak wierzysz w to że cos ci jest i jesteś tego pewny - wtedy nie ma co się dziwić ze coś Ci jest, prwada??? Jak tak w to wierzysz! heheh. Tak samo napisz sobie modlitwę i uwierz w nią.

O to moja!

wyjdziecie z tego, a potem sami przyznacie że to było piekne!

Boże dziękuje tobie za dzisiejszy dzień, lęki są i znikają, jak każde inne uczucie. Przyjmują najróżniejsze kształty, które także potem znika. Może to być kłucie w głowie albo w sercu, a może zawrót głowy, albo drżenie rąk, a może wybuch gorąca, czy raczej zimna? Pewne jest jedno to zawsze znika. Przemija. Dziękuję Tobie, że nauczyłem się z nimi żyć i je tolerować, traktować je jak cześć mnie i wyciągać z nich pozytywne wnioski. Jutro będzie ich jeszcze mniej, a jeśli nie to co? Czy to coś złego odczuwać lęki? Nie! To tak samo jak czuć szczęście czy smutek, przecież to tylko emocje jak każde inne.

Jestem całkowicie zdrowym człowiekiem, obdarzonym wielkim darem odczuwania każdej emocji kilkukrotnie bardziej niż inni ludzie. Będę wykorzystywał to w sposób pozytywny i nawet jeśli to będzie uczucie lęku, który nie jest niczym przyjemnym, to zdam sobię sprawę, że zaraz przyjedzie ukojenie i lęk przemieni się w spokój ducha. Muszę pamiętać, że tak jak często odczuwam emocje pozytywne, tak też każdy z nas odczuwa ta przykre. To normalne, to nasza dusza. Dlatego jesteśmy tacy wspaniali!

A drugi to po prostu post osoby, która z tego wyszła.

Ponieważ walka moja Z ZESPOŁEM LĘKU NAPADOWEGO , czy jak kto woli, z nerwicą ZAKOŃCZYŁA SIE SUKCESEM, postanowiłam podzielić się z Wami moimi doświadczeniami odnośnie sposobu jej prowadzenia.

Jedynym, znanym mi z własnego doświadczenia sposobem na pozbycie się zaburzeń lękowych (czy to zespołu lęku uogólnionego, zespołu lęku napadowego, zespołu stresu pourazowego, fobii, zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych) jest PSYCHOTERAPIA. POLECAM TERAPIE BEHAWIORALNO _ POZNAWCZĄ..

Oczywiście, jak zapewne większość z Was, mam również doświadczenia w „leczeniu” lęku lekami psychotropowymi. Owszem, lęku się nie odczuwa, ale tylko podczas brania leków, bo działają objawowo, a nie przyczynowo. Po ich odstawieniu, wcześniej czy później lęk wraca. Często jeszcze bardziej nasilony…Mam naprawdę doświadczenie w tym , co tu piszę (trzech psychiatrów i dwóch psychoterapeutów). Jeden z psychiatrów by mnie wykończył (anafranil). To dopiero psychoterapeuci „kazali” mi odstawić leki. I za to Im dziękuję. Jeden z Nich, kształcony m. in. w Wielkiej Brytanii, powiedział mi np., że tam, GDY LEKARZ PODA LEKI PSYCHOTROPOWE NA NERWICĘ, to może stracić prawo wykonywania zawodu. A u nas? Farmakologia to standard. Nie znam nikogo komu tylko farmakologiczne leczenie pomogło. W styczniu 2005 roku lęk wyszedł na światło dzienne u mnie. Gdyby wtedy ktoś powiedział mi, że będę z tym walczyć jeszcze w przyszłym roku, to bym nie uwierzyła, że to wytrzymam. JAKIE MIAŁAM OBJAWY ? NIEUSTAJACY UCISK GŁOWY,, ZAWROTY GŁOWY , niewyraźność widzenia, napięcie szyi i barków, MDŁOSCI , nadwrażliwość na zapachy, potworny skurczowy ból brzucha, TRUDNOŚCI W PRZEŁYKANIU suchość w ustach, płytki oddech, KOŁATANIE SERCA v, skoki ciśnienia tętniczego, uderzenia gorąca, fale zimna, zimne dłonie i stopy, potliwość dłoni i stóp, zmęczenie, totalna dekoncentracja, derealizacja w trakcie ataku paniki. Do tego doszła mi jeszcze depresja. Ale to już inna bajka…

Polecam terapię behawioralno-poznawczą, bo sama ją przeszłam. Była to moja druga psychoterapia z kolei. Pierwszą musiałam przerwać, nie z mojej winy. Co do zasady terapia behawioralno-poznawcza zaburzeń lękowych trwa średnio od 8 do 12 spotkań. Jednym wystarcza mniej niż 8 wizyt, inni czasami potrzebują więcej niż 12 spotkań. Ja byłam 12 razy, ale wcześniej, jak już pisałam, chodziłam na inną. Jednak to właśnie behawioralno-poznawczą OCENIAM JAKO WYSOCE SKUTECZNĄ . Bardzo dobra jest też terapia złożona, gdzie psychoterapeuta stosuje różne nurty psychologii w zależności od rodzaju problemu pacjenta. Taka była moja pierwsza psychoterapia. Miała trwać rok.

Szczególnie przy tego rodzaju psychoterapii, zwróćcie uwagę na osobę psychoterapeuty. Najlepszy będzie taki, który jest doświadczony w zakresie udzielania pomocy przy wychodzeniu ze stanu, w którym się znajdujecie.


11. Koniec DD

(Autor: Ziomek)

Źródło: Forum


Witam Was bardzo serdecznie. Z tej strony Maciek :D Dawno nie pisałem, a to dlatego, że chciałem sobie odpuścić mysli o dd czy też lękach. Dla niewtajemniczonych powód mojej rejestracji na tym forum to : DD po marihuanie i nerwica lękowa.
DD mialem od pamiętnego 21 września 2013. Moje postanowienie noworoczne się spełniło, 3 stycznia, dd poszło precz :) Tak więc 23 dni nie mam stanów nierealnosci. Czasem mnie dopadną, ale ze zmęczenia, lub gdy za dużo leżę przez Tv lub przed kompem.
1.Jak się zaczęło dd ?
Pierwszy raz miałem zapalić marihuanę, najpierw lufka z kumplem na dwóch, fajny nastrój, śmiechawka, potem było tego więcej i wpadłem w panikę, nie wiedziałem co sie ze mna dzieje, krzyczałem ze umieram itp, nie czulem , ze zyje, to było okropne. Na następny dzień, stan derealizacji zmniejszył się, ale niepokojąco się utrzymywał :'( Zgoniłem to na Mary, i czekałem.... Nie mijało, wmawiałem sobie bialaczke ( oslabienie, zycie jak we snie ), potem schizofrenię. Tu była jazda, nie wiem czego ja się bałem, skoro moje argumenty były irracjonalne tak samo, jak Cygana z forum hehe , pozdro :D Nie można o tak dostać schizy LUDZIE!!!!!!!!!!!!!!! Aż w końcu trafiłem na to forum...
2. Jak z tego wyszedłem ?
W 100% pomogło mi w tym to forum :D Dziękuje!~!! Te posty, uspokoiły, że to dd, mimo że ciągle sobie wmawiałem, ale chociaz tROCHE uspokoiły. I teraz tak, szczerze mówiąc nie mam pojęcia kiedy to minelo, poprostu pacze, pacze, NIE MAM DD. Jak patrzę z perspektywy czasu, to najbardziej mi wstyd, ze bałem się schizofrenii xD PISZE DO LUDZI KTORZY SOBIE JĄ WMAWIAJĄ, ludzie kur wa nie macie schizofrenii, to jest tak irracjonalne, ze az sie smieje z tego :D. No ale cóż, czlowiek w 100% nigdy sie nie zmieni, coś mi zostało, wmawiam sobie roznorakie choroby, taki mały hipochondryk ze mnie... może minie :)
3. DD trwało 3 miesiące z kawałkiem. CO ROBIĆ zeby sobie pomóc? W sumie....... NIC , nic nie robic, czekac aż przejdzie, aż mechanizm obronny się wyłączy, WYłaczyc kompa, isc biegać, nawet wylaczyc forum, jesli juz sie zrozumie , że to dd, iść pogadac z przyjaciolmi, ŻYĆ, a samo przejdzie :)
Mam nadzieje, ze komus pomogłem, jak macie jakies pytania do mnie, to piszcie tu
:)


12. Co tu dużo gadać... przeszło!

(Autor: Wanior91)

Źródło: Forum


Witam! Chcę się pochwalić że pożegnałem nerwicę. Całkowicie jeszcze nie jest dobrze ale już nie mam lęku poprostu dziwnie mi żyć bez nerwicy to takie "nienaturalne".Chcę podziękować:divinowi i victorowi ,dancingquen,aneta,ciasteczko oraz wielu innych którzy pomogli w małych dołkach.Wyszedłem z tego pomimo że straciłem pracę i siedziałem w domu zapewne praca by dużo pomogła lecz da się i bez niej tylko trzeba kolosalnego zaparcia.Moją drogą do wyzdrowienia była taka trwała 9 miesięcy+daję sobie czas teraz na tą normalność zaakceptowanie jej ale do rzeczy czyli do tego co najbardziej interesuje nerwicowców.Historię opiszę niżej.Ja zrobiłem tak 5 miesięcy walczyłem z tym w końcu miałem dość znalazłem to forum i dalej już poszło z górki poprostu przeczytałem posty divina i victora "vademecum nerwic" i trzymałem się tego z ogromną skrupulatnościę oraz tak jak pisali wyłączyłem kompa i przestałem się tym interesować jak zaczeło robić się lepiej znów wszedłem na forum już z lepszym humorkim pomagałem ludziom itd ostatnio stwierdziłem że jestem jeszcze za słaby żeby pomagać ludziom na forum i znów się odizolowałem od tego co spowodowało że się wyciszyłem i przeszło.Teraz historia a na końcu porady moję i wskazówki.

Historia
Od zawsze byłem nerwowy strasznie non stop 24\7 i przezywałem to całymi dniami plus nie odstreswoywałem się ,nie uprawiałem sportu pomimo że jestem na awfie,powiesił się brat cioteczy ,matka wygadywała głupoty że jestem taki i taki,zaręczyny,widok wyprowadzki,widok kończących się studiów i w końcu umysł się katapultował powiedział dość.
Pewnego dnia leżałem na stancji oglądałem tv spojrzałem za okno i na drzewie zobaczyłem w myślach sznurek "szubiennice" dostałem ataku paniki "jedynego w mojej nerwicy" zalały mnie poty trzęsłem się jak galareta przez tydzień miałem tak 24/7 cały czas 0 jedzenia ,pot,szybkie ruchy szukanie dziury w całym myśli że umrę jestem smiertelnie chory itd.W sobotę wróciłęm do domu opowiedziałem to dziewczynie że na każdym drzewie "widzę" ten sznurek nie tylko drzewie płotach żyrandolach itd.Ona mnie pocieszyła że spokojnie miała depresje i te lęki są normalne powiedziała żebym powiedział rodzicom i tak zrobiłem.Pierwszą reakcją matki była taka "co ty pierdolisz poszczęściło cię..... itd" po chwili ochłoneła i powiedziała ubieraj się na sportowo i idz godzinę biegać pogadmay jak wrócisz.Gdy wróciłem matka mi powiedziała że miła nerwicę i przezyła to i że ja też to przeżyję powiedziała "naucz się z tym żyć bo może nie przejść nigdy jeśli nie zaakceptujesz".Oczywiście nie zrozumiałem tych słów i zaczeły się wycieczki do 2 psychologów nic nie dało bo nie wiedzieli co jest tylko wiedzilei ze nie jest to choroba psychiczna tylko zaburzenie,męczyłem się dalej nie miałem siły bałem się siedzieć sam w domu,p[ić piwo,dotykać noży itd.Poddałem się i w głowie taka myśł "co ty robisz jak można się poddać przed czymś kolwiek", wstałem ogarnełem się zapisałem się do psychiatry na wizycie powiedział mi zmień sposób myślenia a jak nie dasz rady wróć po leki bo nic nie da jak bedziesz siedział w tym kole nerwicowym tego też nie zrozumiałem.Wróciłem do domu uspokojony na chwilę po powrocie znów setki myśli i cholerny lęk siadłem i postanowiłem napisać plan na walkę.Postanowiłem że będę biegał co dzień rano czytał książki itd zajmował głowę ,tak się stało nie mogłem spać więc żeby nie męczyć się w łożku biegałem po nocach po mieście poprostu wiedziałem że mogę nie spać 2-3 dni a później organizm sam uśnie z wycieńczenia i tak było.Pomimo że nie spałem biegałem i katowałem się żeby wycieńczyć organizm i usnąć.Oczywiście w między czasie czytałem książki trening szczęścia,pokonałem nerwicę itd ale to nie docierało rozumiałem swiadomie a nie emocjonalnie.Przyszedł kolejny etap znalazłem forum i zrozumiałem że to "reakcja walki i ucieczki tylko skierowana na naturalne rzeczy i sam to zrobiłem".Przeczytałem vademecum i zaczełem działać oczywiście 0 efektów znów doły ale nagle po miesiącu zaczeły znikać objawy "kurde co ja zrobiłem że przeszły achha tak to było!!".Skrupulatnie zaczełem stosować niereaktywność,porzucenie kontroli,akceptacja,dystans,najgorzej z analizą praktycznie do końca ją miałem jeszcze się załącza czasem ale błyskawicznie to zaprzestaję.Miałem tysiące objawów o czym pomyślę teraz to tego się kiedyś bałem.Victor mi na każdym dole odpisywał człowieku dystans,dystans później sam zaczełem to czaić .Objawy nie przestały się pojawiać było ich setki lecz lęk był z miesiąca na miesiąc mniejszy lęki i objawy ustąpiły na końcu jak zakończyłem analizować i zmieniłem nawyk lękowy na normalność.Powoli powoli 4 schody w górę trzy w dół ,1 w górę 10 w dół i tak w kółko i powoli przeszło było cholernie ciężko w skali 10 było 9,5/10.

Objawy:
-ZWIDY WZROKOWE
-ZWIDY SŁUCHOWE
-NASŁUCHIWANIE GŁOSÓW
-SZUKANIE CHORÓB
-MYSLI ZE ZWARIOWAŁEM
-1000 MYSLI EGZYSTENCJALNYCH
-MYSLI A CO JESLI ...........
-ITD
-LĘK PRZED ZOSTANIEM W DOMU,PRZED POWIESZENIEM,PRZED ZGWAŁCENIEM DZIECI,ZGWAŁCENIEM PSA,POCIĘCIEM NOŻEM KOGOŚ,WPADNIECIA POD AUTO,WJECHANIA NA CZOŁÓWKĘ ,LĘK ZE KTOS CHCE MNIE OTRUĆ,ZE DZIEWCZYNA MNIE ZDRADZA,LĘK PRZED KOMPUILSJAMI CZY TO JUŻ KOMPULSJA CZY JESZCZE NIE ITD NO TYSIĄCE OBJAWÓW PO KILKA NOWYCH DZIENNIE.

PORADY I WSKAZÓWKI:
-Banan na twarzy i cieszenie się życiem cieszenie się że między trwą tak pięknie maszerują mrówki itd zauważanie tych małych rzeczy,
-Zmiana myślenia-z muszę na chcę lub lubię,przestanie przesadzania że coś musi być idealnie poluzowanie,robić coś bo chcesz lub lubisz a nie bo musisz,z dlaczego tak zrobił? na ma prawo tak zrobić ma prawo taki być ma prawo tak być i wogóle wszystko ma prawo być jakie jest to tylko ty emocjonalnie się tego czepiasz,więcej luzzzzzzzzzzzuuuu,
-dużo sportu i seksssssuuuu chociaż seksu się nie chcę zbytnio w nerwicy to to tylko iluzja jak można to i kilka razy dziennie,
-psychoterapia u fachowaca nie u pana władzia w warsztacie,
-ograniczenie alkoholu i 0 narkotyków,
-słuchanie divina i victora bez "ale" tak jest i koniec amen ja jestem dla siebie srogi więc było mi łatwiej,mi jak ktoś powie że tak i tak trzeba zrobić i aj wiem ze to prawda to amen nie ma ale tak robię i tyle ściana do okoła nie słucham niczego,
-relaksowanie się,ksiązki częste kompiele relaksujące,muzyka,
-dystanssssssss
-nie ograniczać się nerwicą ona nic nie usprawiedliwia ja zrobiłem wszystkie kategorie prawa jazdy,zdałem licencja biorę słub 2 sierpnia 2014r i dużo innych spraw nie przeszkadzała mi w niczym jesze motywowała mocniej

Koścowa wypowiedz,przemyślenia:
Zrozumcie to że nerwica to naturalny mechanizm,który sami skierowaliśmy przeciwko sobie,po drugie nerwica to dar a nie kara i ból zrozumiecie w trakcie zdrowienia.
Nerwica pozwala nauczyć się życia tak jak ty chcesz a nie jak chcieli rodzice zrozumiecie z czasem.Nerwica pomogała mi zdać egazmin licencjacki ponieważ miałem pytanie oś podwzgórze-przysadka-nadnercza czyli nerwica a byłem po 7 miesiącach ekspertem.
Czy boję się że nerwica wróci?Nie nie boję się bo to nie było nic strasznego to była naturalna reakcja zle zrozumiana przezemnie.Może do mnie wrócić w każdej chwili jak ma mnie znów obronić przed chorobą.Nerwica była najpiękniejszym okresem w moim życiu najlepsze 9 miesięcy w życiu w końcu czuję żę jestem człowiekiem a nie bydlęciem bez wzroku,słuchu empati itd.Co tu dużo gadać zmieńcie nastawienie z przyszłości,przeszłości na tu i teraz i z nerwicowego czyli iluzji an tu i teraz zdajcie sobie sprawę że za oknem to wszystko żyje to wszystko może inspirować a nie siedzieć w tej nerwicowej bredni.Na koniec chcę powiedizeć że jeśli ktoś ma pytania to piszcie odpiszę napewno może nie odrazu ale z czasem ponieważ ma teraz własne życie oraz ludzkie problemy nie są moje więc szkoda mi życia na nie lecz w czasie relaksu oczywiście będę wpadał i odpisywał ,radził bo ludziom trzeba pomagać nie trzeba zmieniać się z człowieka wrażliwego na bydlaka poprostu trzeba przestać się o to "zabijać".Jeszcze raz dziękuję wszystkim.


13. Kurtyna nerwicy opadła

(Autor: ssaa)

Źródło: Forum

Hey, 6 miesiecy minelo odkad napisalam tego posta pierwszego

z dobrymi wiesciami


prawie-wolna-zostal-jeden-objaw-t4898.html

Obecnie od prawie 2 miesiecy jestem calkowicie wolna od objawow. W tym czasie a dokladnie 3 tygodnie temu pochowalam swoja babcie, ktora sie opiekowalam a ktora chorowala i nawet w obliczu tej dla mnie osobistej tragedii zaburzenie mi nie wrocilo.
Byc moze zwiazane to bylo z tym ze 3 dni sporo plakalam bo bylam zzyta z babcia, czulam sie nieswojo i inaczej ale staralam sie nie identyfikowac tego z zaburzeniem a jedynie z zaloba, potrzeba odreagowania smutku normalnego w takiej okolicznosci.
Nerwica ogolnie u mnie trwala ponad poltora roku a liczac pierwsze symptomy wypalenia emocjonalnego prawie 2 lata. Poltora roku jednak trwalo dochodzenie do siebie z czego pierwszy rok byl najtrudniejszy a ostatnie pol roku mimo ze pisalam w pierwszym temacie ze zostal mi jeden objaw to pozniej sie okazalo ze jednak nagle moze wrocic sporo objawow :D Mialam w tym czasie strasznie duza ilosc kryzysow ale trzymalam sie dzielnie a przynajmniej sie staralam.
Wszystko to co napisalam w tym pierwszy temacie podtrzymuje i juz nie bede tutaj sie o tym rozpisywala o swojej histori, nie bede tez pisala o tym jak ignorowalam objawy czy natrectwa, jak wychodzilam temu co trzeba naprzeciw i jak na wiele objawow i natrectw sobie przyzwalalam. Bo to jest opisane w artykulach a i tak kazdy z zaburzeniem pomysli pewnie ze nie da sie tak zrobic bo to jest za silne, dopoki sam nie bedzie mocno i nieustepliwie probowal.

Cale moje wychodzenie z zaburzenia nerwicowego i depersonalizacji opieralo sie na znajomosci i rozumieniu ich mechanizmow. Byc moze od razu zripostujecie zw Wy tez znacie te mecyhanizmy...ale czy faktycznie w nie nieustepliwie probujesz wierzyc, akceptowac i rozumiec? Ja na poczatku tylko znalam. Aby poznac mechanizmy polecam wszystkie arty na forum i teraz takze dostepne nagrania, na spokojnie sie z nimi zapoznawajcie bo sa to tresci calkowicie wyjasniajace te stany, jesli chlopaki i dziewczyny nie dostana za to nagrody kiedys to bede mocno zdziwiona :)
Ale polecam takze Oswoic lek chociaz kto poczyta forum to juz tej ksiazki nie musi bo nie znajdzie tam nic nowego ale oprocz tej ksiazki polecam rowniez Skuteczna samopomoc dla swoich lekow i chociaz takze w niej mechanizmy nerwicy sa tym samym co wszedzie to warto ta ksiazke przeczytac, szczegolnie ze autorka stawia mocny nacisk takze na akceptacje i jest psychiatra co jakos czlowieka umacnia (glupie ale prawdzie :D )

Jak juz poznamy mechanizmy to teraz zastanowmy sie czy tak naprawde wierzymy ze wszystko co nam sie dzieje, nasze objawy, natrectwa, sa wynikiem wlasnie tych mechanizmow i ze nic wiecej nam sie od tego nie stanie. Oczywiscie malo kto w to wierzy dlatego do tej wiary trzeba dazyc niestrudzenie, jakby tam po drugiej stronie czekal skarb ogromnej wartosci bo przeciez w koncu czeka!
I tu moim wyznacznikiem byla lista stworzona przez vica co-utrudnia-przeszkadza-w-odburzeniu-t4298.html ktory swiadomie czy nieswiadomie stworzyl tym instrukcje jak nie wychodzic z nerwicy :)
U mnie wszystkie te punkty wymienione lezaly i od tego zaczelam, od zmiany podejscia do objawow i natrectw. Czyli oczywiscie nie obylo sie bez przyzwalania na nie, to po pierwsze, po drugie nie obylo sie bez podejscia do nich z humorem w postaci wlasnych smiesznych komentarzy o objawach czy natretach.
U mnie nie sprawdzalo sie i podejrzewam u duzej wiekszosci sie nie sprawdza tlumaczenie sobie. To jest dobre na chwile i krotko bo za moment jest to samo, dlatego kazdy objaw i kazde natrectwo:
- akceptowalam jako cos co wynika wlasnie z tych mechanizmow nerwicy, derealizacji i samego leku
- i mimo ze mialam miliard watpliwosci uparcie w to wierzylam robiac na zlosc obawom


i tak naprawde to bylo moje cale kompendium co do traktowania mojego zaburzenia. Opieralo sie ono na umacnianiu wiary w to ze to wszystko pochodzi od stanow lekowych. A pomoca w tym bylo i to tak zwane ryzyk fizyk i ignorowanie i zajmowanie mysli i osmieszajace komentarze, akceptacja i przyzwalanie na to wszystko (to jest mega wazne!) i zawsze sobie dodawalam w myslach na koniec ze - w koncu miniesz a ja sama zdziwie sie ze to naprawde sie stalo :)
W sumie to faktycznie dziwie sie do dzis :D

Mysli natretne traktowalam jak przejezdzajacy pociag, ktory czasem zatrzymuje sie na stacji bo go zauwazam lub jedzie dalej bo przyzwalam i przepuszczam bez tej uwagi.
Najwazniejsza rzecz to ignorowanie pomimo tego ze bardzo sie boimy ignorowac bo moze jednak sie cos stanie, no ale trzeba i warto wtedy wyobrazac sobie jak dzieki temu w koncu ta kurtyna opada.
Tak wiec widzicie sami ze zadnych nowosci nie napisalam :)

Nie stosowalam srodkow farmakologicznych, nie chodzilam tez jakos wytrwale na terapie wiec jakby ktos z Was o to chcial mnie pytac na PW to nie warto bo sie nie znam ani na lekach ani na terapii. Do psychologa chodzilam w ostatnim polroczu pare razy probujac sobie ulozyc pare spraw z uwagi na moj dawny toksyczny zwiazek. I doszlam do wniosku ze po prostu tak trafilam i trudno mi sie bylo z niego wyrwac. Ale to bylo minelo i staram sie to calkiem zostawic za soba.

Na pewno trzeba uwazac na kryzysy aby nie siedziec w nich tygodniami. W ciagu calego okresu meczarni zaburzeniowej tak wiele razy potrafily mi sie zmienic tresci natrectw, objawy, samopoczucie ze nie sposob by bylo to wszystko wymienic. Mozna sie zapomniec i wpasc w cug jak alkoholik :) przyjdzie natret ktorego nie bylo, dziwaczna mysl i my potem analizujemy czy to na pewno nerwica, czy na pewno nic nam nie bedzie, czy z tego nic nie wyniknie i przez to wlasnie dzieje sie tak ze ta nerwica trwa.
Krzyczalam sobie w glowie wtedy tak to nerwica! Znam mechanizmy! Rozumiem je! to jest to i kropka a mysl traktowalam jak babel w nosie bez znaczenia a przynajmniej sie staralam.
Jest to trudne, w koncu poltora roku minelo u mnie zanim to przyswoilam ale jest to warte calego tego zachodu.

Zeby wyjsc z nerwicy trzeba zmienic diametralnie myslenie o samej nerwicy o tych objawach, natrectwach, jak traktuje sie to jako naszego wroga to stawiamy sie w opozycji do tego i ciagle wydaje nam sie ze musimy cudowac aby z tego wyjsc. A tu szarpanie sie nic nie da.
Moze to zabrzmi glupio ale do nerwicy trzeba podejsc na spokojnie, z rozwaga i humorem. A jak sie zanurzymy w kryzysie to dac sobie odetchnac i szybko ponownie sie zbierac do kupy.


Ukladalam sobie tez swoje zycie, zalatwialam prace powoli, uczylam sie choc na poczatku zaburzenie wylaczylo mnie z aktywnego zycia, to potem jednak powoli wracalam do w miare zwyczajnej aktywnosci nawet jak bylo mi zle. Na sile trzeba to robic bo zycie mimo nerwicy czy dd sie nie skonczylo, swiat sie nie zatrzymal.
Bardzo dziekue Tobie miesinia, Tobie Kamien, Anetka, Wojtek, ddd, nierealna i nerwusek, dziekuje Divovi Ciasteczkowi i innym administratorom i moderatorom ze probuja stale tworzyc tu jakis krag pomocy. Wasza pomoc na czacie, forum byla niezastapiona, w sumie to nie wiem jakby sie moj los potoczyl bez tego i tych wszystkich informacji. Na pewno jakos ale jednak pomoglam sobie tym bardzo.
Dziekuje Tobie Marianno ze zechialas czytac moje maile :D
I osobno Tobie Victor :*** za cale potrzebne i bardzo szczere wsparcie w kryzysach oraz za to ze mialam mozliwosc poznac Cie na innym gruncie ;) Były to najlepsze chwile w moim życiu. Pamiętaj zawsze ze możesz na mnie liczyć :)
A teraz chce przejsc do pewnego sedna, ze teraz wlasnie jak kurtyna opadla mojego zaburzenia moge sobie swobodnie myslec o wszystkim, robic co chce i nie ma juz w mojej glowie numeru jeden w postaci natrectw czy objawow.
Sama zawsze zastanawialam sie czy wszystko na pewno mija i czy zawsze takie mysli bede miala. Moje glowne objawy to:

dd

-uczucie ze nic nie jest realne
-ciagle mysli czy to co robie jest nieprawdzie
-kazdy ruch wiaze sie z pytaniem po co to obie i kto to robi :(
-kazde slowo to od razu kto to mowi i kto to robi
-strach przed schizofrenia
-czuje sie jakbym czesto nie rozumiala zycia i swiata
-glupie pytania o sens zycia i strach wtedy ze nie rozumiem go
-uczucie ze mam tyle mysli ze mi glowa wybuchnie
-uczucie ze stracilam swoje ego czy tozsamosc
-nie wiem co to znaczy byc czlowiekiem
-objawy wzrokowe na jasnym tle pelno malych kropeczek czarnych
- poczucie ze nikt nie ma takich objawow tylko ja, nawet teraz to pisze i mysle a po co to pisze skoro tego nikt nie ma
- uczucie ze nawet to forum nie jest realne a ja sobie to wszystko wymyslilam
- brak pewnosci czy to co robie juz sie kiedys nie wydarzylo, takie pogubienie w przeszlosci i przyszlosci
- rowniez nie czuje lecacego czasu jakbym wypadla z jego obiegu
- nierealnosc moich bliskich i tego ze sa moimi bliskimi, to znaczy wiem to ale wydaje mi sie to niemozliwe
- nie czuje emocji do bliskich mi osob
- nie wiem czy kocham kogos czy nie
- patrzac na moje rece czuje strach bo ne sa dziwnie, jak nie moje wygladaja jak jakies szpony
- nogi mam tez znieczulone jakby, jak ide to mysle jak to mozliwe ze ja wogole chodze
- poczucie snu na jawie, mam nawet taka mgle przed oczami jak podczas snu (cos takiego, trudno to wyjasnic)
- dziwne jazdy ze nie wiem jak dziala swiat i jak funkcjonuje
- (slabo) ale czuje ze nie wiem kim jestem choc okresami tego nie mam
- uciski w glowie i uczucie jakby mi ktos trzymal z tylu glowe i sciskal mozg w srodku
- braki koncentracji i ciagle czuje sie zmeczona, jakbym nie spala ze 4 dni pod rzad
- uczucie ze nie mam przyszlosci ze jestem tylko teraz i nic nie istnieje (ziezko opisac slowami)
- poczucie ze jestem jakas lekka jakbym byla duchem i tylko oczami wszystko odbierala

nerwica, depresja
- zatykanie
- bula w gardle
- nagle zawroty krotkie i silne
- nudnosci i brak apetytu
- trudnosci w polykaniu
- mrowienie w nogach i skurcze lydek
- mega oslabienie
- ciagly niepokoj
- ataki paniki
- bra motywacji do zycia, do wstawania z lozka
- smutek, przygnebienie, anhedonia

mysli
- natretne mysli i strach przed zwariowaniem, nie wytrzymaniem i strach ze cos sobie moge zrobic, strach przed tym ze zaczne sie ciac albo polelnie samobojstwo
- pelno mysli egzystencjalnych od znaczeniu swiata do znaczenia malej mrowki :)
- mysli urwane z choinki zupelnie bezsensowne i powodujece lek, dla przykladu... czemu spadochron sie otwiera...od razu mialam mysli ze pewnie zwariowalam ze tak mysle

W tym wszystkim stale pomagalo umacnianie wiary ze to jest od zaburzen lekowych i jest to normalne dla tych stanow. Im mniej sie dziwilam swoim objawom i mysla tym lepiej na tym z czasem wychodzilam, bo raz ze nie szukalam wyjasnien w ciezkich chorobach to akceptowalam fakt ze w tym tak jest i cwiczylam cierpliwosc.
Te wszystkie objawy minely mi, ustapily, moge teraz lezec sobie i czytac ksiazke i nie mam natrectw, niepokoju i innych objawow. A z tymi myslami to jest prawda!!!! Jak znika zaburzenie nie przychodza zadne mysli natretne do glowy, a jak przychodzi nagle urwana z choinki mysl (co jest normalne dla ludzi!!! 80 % mysli to bezsensowne dywagacje!) to nie ma juz leku!!! Po prostu mysl i tyle nie analizujemy jej lekowo!!!!
Analiza mija!!!!

Tak wiec ja czuje sie normalnie. Czy nerwica byla mi potrzebna? Tego akurat nie potwierdzam :D Nie wiem czy byla czy nie, na pewno jestem bardziej dorosla niz kiedys jak to mi sie zaczelo, troche inaczej postrzegam swiat i to akurat jest na plus. Ale czy to bylo az tak konieczne to nie wiem a nie bede tworzyla sobie jakis ideologii na sile :D
Pewnie to jest zalezne od osoby, przypadku i sytuacji.
Po prostu byla i juz, a jak nerwica przychodzi to nie ma innego wyjscia jak sie z niej wyplatac, bo my od samgo poczatku po prostu sie w to sami wplatujemy.

I dlatego interesowal mnie temat nawrotow. Zawsze sie zastanawialam czy jak z tego wyjde i bede myslala o tym, czy np czytala posty czyjes na forum to mi to wroci?
Poklikalam sobie nawet kiedys z paroma osobami ktore takie nawroty mialy i doszlam do chyba waznego wniosku. Wszystkie te osoby traktowaly nerwice nawet po wyjsciu z niej jak wroga. Baly sie i tych natrectw i objawow i nie chcialy nawet o tym slyszec ani myslec.
To nawet w sumie mozna by powiedziec ze oczywiste spojrzenie na nerwice, na pewno zaburzenie to jest pielko na ziemi bo inne slowa nie oddaja powagi tego jak sie w tym mozna czuc i jaka miec kaszane w glowie.
Ale tu znowu wychodzi czy my znamy i rozumiemy mechanizmy lekowe? Skoro tak to przeciez one dokladnie wyjasniaja ze nerwica jest w nas, ze to wynika z naszych emocji a wszelkie mysli, natrectwa, objawy sa tez tego efektem.
Wiec dlaczego robic z tego sobie wroga na cale zycie? Po co sie przed tym trzasc skoro juz raz przez niewlasciwe od poczatku zrozumienie przezywalismy pieklo, teraz pora na inny stosunek do zaburzenia. Rozumiejacy stosunek, i jak pisalam wczesniej spokojny, wyrachowany i humorystyczny.
Do tego czesto chce sie wyjsc z nerwicy zapominaniem o niej a nawet wypieraniem, to tez zauwazylam maja osoby z nawrotami, tu niby wszystko wiedzieli ale o tej nerwicy na sile zapominali, nie chcieli miec z nia nic doczynienia. Oczywiscie nie warto zajmowac sie nerwica codzienie i objawami ale to ze jestesmy czy bylismy zaburzeni to sa oczywiste fakty i zapominanie o nerwicy jest tez droga do tego aby ona ustapila (jestem tego pewna) ale po prawdzie mysle ze jak potem w trudnej chwili przyjdzie mysl i natrectwo to my stale mamy zly stosunek do samej nerwicy i jej mechanizmow i objawow.
Bo to nie jest swiadomosc zaburzenia a calkowite wyparcie.

Moze to troche zawile opisalam :D ale rzecz w tym zeby do konca pamietac o tym ze nie trzeba na sile zapominac o natrectwach i objawach, z przerazeniem uciekac przed tym i martwic sie i modlic byle tylko nic znowu nie przyszlo.
Bo mozna je akceptowac, ignorowac, zajmowac tez oczywiscie czas i mysli, miec jak to Divin mowi inne takze otoczenie myslowe ( i to w duzym procencie czasu!), jednak w koncu nie mozna stale traktowac nerwicy jako tylko tragedii ale jako cos co sie moze zdarzyc kazdemu i nie jest to dziwne.
Nawet na forum mozna zauwazyc ze jak komus troche sie polepszy to juz od razu ucieka od tych tematow jak najdalej sie da tylko po to aby nastepny kryzys znowu trwal pol roku...nie wiem po co takie wypieranie wlasnego zaburzenia i objawow wynikajacych z wlasnych emocji chociaz wiem ze to z uwagi na to ze ma sie dosc cierpienia tyle ze to jest takie na krotka mete, troche jak z lekami. Uspokoilismy sie ale nadal nie wierzymy do konca i nie akceptujemy do konca.
To tyle :D
Z forum nie znikam, wedle mozliwosci czasowych bede wpadala ale prosze o wyrozumialosc i litosc jesli chodzi o PW bo ja nie mam zdolnosci jak nasi admini walic 40 stron tekstu jak z rekawa :D nad powyzszym tekstem pracowalam 2 tygodnie...:D
tak, tak, mloda i glupiutka :D ale z nerwicy wyszlam!
Ty tez mozesz!
Pozdrawiam
Wasza Syli :****


14. Nerwica faktycznie mija

(Autor: beffy)

Źródło: Forum


Ameryki to ja tu nie odkryję :)) Ale chciałam się przywitać i także podziękować. Mimo, że nie brałam wcześniej czynnego udziału w życiu forum to dość dawno bo w 2013 roku znalazłam jakiś temat na forum i tak sobie to poczytywałam.
Potem wpisy a później część nagrań za które wszystkim administratorom dziękuję jak i wszystkim, którzy dają wkład swój we wszystkie tematy.
Mój problem to zrypana osobowość i to jest nadal naprawiane na psychoterapii, bo jestem dziewczyna aspołeczną, nie lubię żadnych kontaktów z ludźmi, nawet rejestracja na forum była dla mnie wyzwaniem, bywam oschła, niemiła i wiele z tego powodowało u mnie przez całe lata (mam 26 lat) ciągłe nerwice i depresje.
Typowe nerwice i depresje, ciągłe lęki, że wariuję albo umieram, dostaje udaru albo zawału serca, miałam wiele objawów somatycznych sercowych, duszności, słabość, kłucia w całym ciele, drgania mięśni, bóle głowy, biegunki, zawroty głowy i wiele innych, do tego także ta nieszczęsną derealizacje i zmienione widzenie.
To tak w skrócie bo już nawet nie chce mi się objawów wymieniać, mówiąc krótko miałam ich wiele.
Najgorsze było to, ze nerwica to było moje życie, wiele życia dopasowane pod nerwicę.
I to co mi najbardziej ukryta i cicha obecność tu na forum dała to wskazówka, że nerwica to osobny byt poza moimi równie głębokimi problemami ze sobą i akceptacją siebie. To właśnie był przełom, inne spojrzenie na nerwice i stany depresji.
Pomyślałam czy to możliwe, że ja mogę się od tego odcalić? No i próbowałam. Z wieloma wkurwieniami, rzucaniem czym się da, płaczem, poczuciem bezsilności zrozumiałam ( i też dziękuję za tą wskazówkę), że miałam inaczej patrzeć na nerwicę ale po czasie przestałem znowu to robić.
I zobaczyłam, że to tą nerwicę trzeba ugłaskać, uspokoić te ciągłe objawy. I tak zaczęły się dyskusje z nerwicą, ale spokojniejsze. Akceptacja....że to wynika z nerwicy wszystko, osobnej sprawy i rozmowy z nią, ciągłe pytałam się jej czemu się na mnie wyżywa, jak przecież ona potrzebuje tylko uspokojenia.
Nie można jednak w tym zawracać. Nie można powtarzać badań, nie można chodzić do psychiatry (ja nawet dzwoniłam) i się upewniać czy to tylko nerwica. Nie. To tez zrozumiałam, nie można już było tego robić.
Bo teraz trzeba wszystko było zrobić aby uspokoić nerwicę.
I cóż... minęło, skończyło się życie objawami, nerwicami, pętlą cierpienia. Ona się naprawdę uspokaja! ROK, tyle czasu potrzebowałam.
Teraz moja zryta osobowość potrafi mnie doprowadzić do smutku, płaczu, bólu głowy ale skończyła się nerwica sama w sobie i życie jest i tak i tak szczęśliwsze. A ja teraz w końcu odkrywam siebie na terapii.Co też zaczyna w końcu skutkować bo choćby napisałam długiego posta a kiedyś zbyt bałabym się braku akceptacji.
Napisałam tego posta tez z wyrazami wdzięczności ale też czytając czasem forum zauważyłam, to u innych co u siebie kiedyś.
Jeśli chcesz znaleźć pomoc w forach internetowych, poradnikach musisz im zaufać, potraktować jako coś ważnego, jako autorytet, bo inaczej to jest dla nas coś małego, i przez to nie ma to siły przebicia i nie stosujemy się do tego.
A też chciałam dać otuchy innym, że nie musimy być skazani na obsesje nerwicowe co do zdrowia, życia ale konieczne jest ignorowanie tego po to aby naszą nerwice ugłaskać.
Pozdrawiam Beffy.


15. Walka dobiegła końca!!

(Autor: sebooo)

Źródło: Forum


Witam serdecznie ,

Moi drodzy wyzdrowiałem , odburzyłem się , czas walki dobiegł końca . Trafiłem na forum w stanie tragicznym , zrezygnowałem z pracy , nie byłem w stanie funkcjonować , spałem w dzień , noc byłą dla mnie koszmarem , nie chciało mi sie nic , myć , jeść no zupełnie nic.Wszyscy znacie objawy nerwicyi dd te somatyczne i psychiczne , naprawdę najgorszemu wrogowi bym tego nie życzył .Może wymienię trochę objawów
-lęk wolno płynący
-natrętne myśli na temat wszystkiego
-poczucie nierealności
-obcość ciała
-poczucie obcości bliskich
-zagubieni w czasie
-drętwienie rok
-ataki paniki
-bardzo szybkie bicie serca
-bóle głowy
-codziennie biegunka
i wiele wiele innych.

Na forum poznałem wiele osób które od razu zaoferowały mi pomoc !! Dziękuj --- Divinovi , Victorovi , Miesinie , Kanikowi , Bart26, Jagaga, Guett , ITI, Kamyk, Zordon, Ciasteczko, Divam i jeszcze wielu wielu innym osobom o których tutaj nie wspomniałem a pomogli mi w ciężkich chwilach !!!!! :D To forum uratowało mi życie.Ludzie za pomoc tutaj powinni dostawać normalną pensje , ale robią to za darmo z dobroci serca z chęcią pomocy innym i to jest piękne !!!! :D Nagroda Nobla dla was ludzie !!!! :D

Teraz może opisze jak sobie poradziłem z nerwicą jak wyglądała moja walka oto kilka rad:
-----1-----krok to przede wszystkim akceptacja objawów bez tego nie ma szans że się odburzycie,
zaakceptowanie tego ze to jest nerwica i podjęcie działań w kierunku zmienienia obecnego stanu
-----2-----krok to oczywiście ignorowanie objawów jakie byle by nie były zawsze olewanie.Zawsze jak poczułem coś dziwnego jakąś dziwna myśl przeleciała mi prze głowę od razu powtarzałem to -------------------> MASZ TYLKO NERWICE A NERWICA TO NIE TY<----------------------
Codziennie konsekwentnie sobie to powtarzałem nieważne jaki objaw miałem cały czas to samo zdanie !!!! :D ZAWSZE
Gwarantuje ze to działa , nie od razu potrzeba czasu moi drodzy !!! :D Ale z miesiąca na miesiąc było coraz lepiej.
-----3-----krok to działanie :D Bez pracy nie ma kołaczy jak to się mówi , wielu ludzi myśli , fajnie zaakceptowałem nerwice i teraz będzie coraz lepiej :D Nie ma tak łatwo , musisz pracować na swój sukces , konsekwentnie robić to co sobie założyłeś , zmieniać nastawienie do życia , zmieniać swoje myślenie ,pracować nad sobą, wyznaczyć sobie cele życiowe i dążyć do nich , myślę ze bez celu w życiu nie da się funkcjonować , bezcelowe życie co to za życie ?? Musisz czegoś pragnąc , dążyć do czegoś, starać się żeby było lepiej ------->TO JEST WŁAŚNIE DZIAŁANIE !!!!!!!!!!!

Dzięki tym 3 zasadom oczywiście ogólnie dostępnym na forum , dzięki wiedzy tutaj zdobytej odburzyłem sie , wyzdrowiałem , jestem innym człowiekiem :P Macie tu wszystko czego potrzebujecie ale od was zależy czy to wykorzystacie !!! :D To forum po prostu zawstydza i wgniata w ziemię wszystkich przemądrzałych psychologów i psychiatrów wciskających tylko leki i myślących jak tu zarobić na pacjencie a nie starających się mu pomóc.Ja sobie poradziłem "na sucho" ale wiem co się dzieje w tym pięknym kraju 'niemoge
Dziękuje jeszcze raz za pomoc jestem wam dozgonnie wdzięczny chłopaki Divin i Victor !!! :D Szczególne pozdrowienia dla kobiet z forum całuski lecą :cm :cm :cm :cm :cm :cm cmok cmok cmok cmok cmok cmok cmok to dla was dziewczyny !!!!! Dziękuje wszystkim z forum !!!!!! :D
3 majcie się ciepło , oczywiście będę cały czas zaglądał na forum !!! :D POZDROWIENIA DLA CAŁEJ EKIPY !!!! :D Jesteście wspaniali !!!!!!!!!! PA PA PA

Veni Vidi Vici




  • Witajcie. Od jakiegoś półtora miesiąca zmagam się z nerwicą. Objawia się i a u Mnie drętwieniem nóg i rąk, ostrymi dusznościami, biegunką. Zaczęłam chodzić na terapię i mimo, że na początku nie potrafiłam zrozumieć, że jak to mnie mogło spotkać? Czemu właśnie teraz ? Skoro jestem szczęśliwa, mam rodzinę, dobrze się nam powodzi. Zamiast akceptacji i zrozumienia ciągle było niedowierzanie i pytania dlaczego? Tak jak wspomniałam zaczęłam chodzić na terapię biore też leki. Zauważyłam, że po dwóch spotkaniach terapia zaczęła dawać mi dużo do myślenia. Zaczęłam analizować siebie, swoje życie. Zaczynam też akceptować, że nerwica jest ale że jest to stan który kiedyś minie. Kiedy pojawiają się ataki za każdym razem staram się nie panikować i tłumaczę sobie, że to nerwy, że to one powodują moje samopoczucie. Czułam i nadal czuję straszny lęk przed wyjściem do ludzi. Ostatnio dostałam na przystanku ataku i dzwoniłam po męża żeby po mnie przyjechał i zabrał mnie do domu i tak też się stało. Przez kolejne dwa dni miałam strasznego doła i znowu czarne myśli, że moje życie się skończyło bo nie potrafię nawet wyjść sama z domu. Jednak po tym ataku przełamałam się już 3 razy i wyszłam do ludzi i pomimo, że miałam myśli, że muszę uciec bo za chwilę mi się coś stanie to zostałam i nic mi się nie stało. Poradziłam sobie z tymi myślami w tym momencie. Czuje w sobie taką małą dumę, że mimo iż bałam się wyjść przez ostatnie dni to jednak się odważyłam i nic mi się nie stało. Dziś znowu mam gorszy dzień. Wszystko mnie dołuje. Jednak staram się ciągle sobie powtarzać, że jestem silna i że dam radę. Tyle osób sobie poradziło i ja sobie też z tym poradzę. Wiem, że jeszcze wiele pracy przede mną, ale zrobię wszystko żeby moje życie wróciło do dawnego. Mimo, iż mam chwilę zwątpienia, że z jednej strony czuje się silna i próbuje różnych metod na rozładowanie stresu i odgonienie myśli np. zaczęłam kolorować kolorowanki dla dorosłych, zapisuj sobie swoje myśli z notatniku i staram sobie rozpisywać swoje probelmy to kiedy znowu przychodzi gorsze samopoczucie znowu czuje się bezsilna. Ale kończąc już ten mój długi i dosyć chaotyczny wpis chciałam podzielić się jeszcze tym, że po półtora miesiąca zmagania się z nerwicą i napadami, lekami widzę, że radzę sobie z nimi lepiej niż na początku. Na początku często od razu zamykałam się w sobie, kładłam się do łóżka, płakałam i widziałam wszystko w czarnych barwach. A teraz mimo że momentami czuje się naprawdę źle to staram się ze wszystkich sił szukać pozytywów i włączyć sobie, że nic złego mi się nie dzieje, i że jest to o stan który minie.

    • Kochana,
      nic na siłę. Daj sobie czas i przyzwolenie na gorsze dni, bo każdy wychodzący z nerwicy takie dni ma, ale to każdy, uwierz. Suplementuj magnez, bo on leczy skołatane nerwy, najlepiej cytrynian. Do tego witaminka D3.

  • {"email":"Email address invalid","url":"Website address invalid","required":"Required field missing"}
    >